wtorek, 14 kwietnia 2009

Oj działo się, działo w Amgalan!

Ostatnie dni były wyjątkowymi dla mnie. Nie jestem w stanie opisać wszystkich wrażeń, zdarzeń, ogromu radości jakiej doświadczyłam! Mam nadzieję, że chociaż w skrócie uda mi się nakreślić te najistotniejsze, które miały miejsce w naszej amgalańskiej wspólnocie.

Wielki Czwartek

Rano jedziemy do Katedry na mszę, po której chwilę rozmawiamy z bratem Krzyśkiem (naszym rodakiem) pracującym w Darchan. Katedra mieści się zaraz przy szkole Don Bosco, dlatego czekamy, żeby odebrać maluchy ze szkoły. Nasz driver chwali się zakupem dokonanym z kucharką. Zaglądamy do środka busa a tam…. Żywa owca! Leży spętana w samochodzie, ze stresu biedna zapaskudziła cały tył samochodu;) Jest to zakup na niedzielny lunch, który będzie wyjątkowym! Owca jest zwierzęciem bardzo tu poważanym, zabijanym tylko w wielkie święta. Przyrządza się ją w sposób szczególny, o którym chciałabym nieco wspomnieć. Mianowicie – nacina się ją (niewiele) w klatce piersiowej, po czym wyrywa aortę. Wiem, to straszny opis, ale podobno jest to najskuteczniejsza i najszybsza śmierć. Chciałam to zobaczyć na własne oczy, ale nie zdobyłam się na odwagę! Niewinne zwierze mogą dotykać podczas obrabiania tylko osoby, które ją przygotowują do pieczenia. Sposób przyrządzania jej jest zadziwiający, gdyż po zakończeniu nie ma żadnego znaku krwi w miejscu, w którym jest sporządzana. Pokrojona na mniejsze kawałki wkładana jest do wielkiej kany na przemian z warzywami, i okrągłymi kamieniami. Przyrządzone danie wkładane jest w ogień. Kamienie, które znajdują się w środku służą później nie do jedzenia;0, Według tutejszych wierzeń mają wartość leczniczą. Bardzo gorące, tłuste od mięsa przekłada się je z ręki do ręki. Mięso natomiast smakuje wyśmienicie (jeśli jest dobrze upieczone).
Po powrocie do Amgalan mamy lekcję mongolskiego – 3.5 h walki ze snem, ciężko skupić się przez tyle czasu, gdy jest się w ciągłym ruchu. Przyznaję się bez bicia- nie raz „odpływam”, po czym zostaję przyprowadzona do porządku przez Martę.
Wieczorem jedziemy raz jeszcze do katedry na uroczystości Wielkoczwartkowe. Tym razem z dziećmi, które ciągną nas do pierwszej ławki. Uroczystości trwają jakieś 2,5h, część maluchów zdąży się wyspać, ja zaplanować co mam jeszcze dziś do zrobienia, gdy totalnie nie rozumiem kazania. Nieco zmęczeni, ale radośni wracamy do domu…
Po wieczornej modlitwie, położeniu najmłodszych do łóżek-wspólna adoracja w naszej kaplicy. Jest nas niewielu. Widok oddanych modlitwie podopiecznych napełnia me serce nadzieją...

Wielki Piątek

Od rana szalejemy w kuchni. Nasze kucharki mają wolne, wiec trzeba przygotować jakąś strawę głodnej dziatwie. Krojąc mięso na spaghetti doceniam wartość postu, jaki zachowujemy w Polsce i który nadaje sens i atmosferę przedświąteczną. Myślę, że musimy poczekać jeszcze kilka ładnych lat, by chciażby nasze pociechy zrozumiały istotę świąt.
Najmłodsze rozrabiaki proszą, by ich zawołać, jak będę robiła sałatkę. Już wiedzą, że przed przystąpieniem do pracy w kuchni muszą umyć ręce-upominają się więc nawzajem. Dzielnie pomagając, zjadają część jajek do sałatki. „Lekcje w kuchni” są sympatyczne, oprócz sporządzania sałatek, czy pieczenia ciastek powtarzamy po angielsku kolory, nazwy warzyw.
W godzinę miłosierdzia rozpoczynamy drogę krzyżową szlakami Amgalan. Chrystus w klapkach (Odgondylgier) dzielnie dźwiga krzyż. Nie jest lekki. Kolejnego dnia ten nasz podopieczny ma zostać ochrzczonym, jak również przyjąć I Komunię św. Czy od tego pmietnego momentu w jego życiu, będzie patrzył na nie przez pryzmat krzyża? Tego mu życzę…
Wieczorem jedziemy do katedry. W drodze nasze dzieci śpiewają – nie ważne co – czy to części stałe mszy, czy piosenki religijne, czy najnowsze hity mongolskie. Bardzo lubią to robić i to ich niesamowicie łączy! Uroczystości rozpoczynają się Drogą Krzyżową, która trwa 1,5h (ukłon w stronę naszych nieznudzonych, niestrudzonych maluchów!), całość 4h!
Sen przychodzi bardzo szybko…

Wielka Sobota

„Nawróćcie się - powiedział do nich Piotr - i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego”. Dz, 2, 38.

Dzień niezwykły dla nas wszystkich. W naszej wspólnocie obchodzimy bowiem wielkie ŚWIĘTO! Dwóch naszych podopiecznych przyjmie dziś do swych serc Jezusa Chrystusa! Od dziś stanie się On dla nich Drogą, Światłem i Życiem! Dlaczego tak ważnym jest owe wydarzenie?! A to dlatego, gdyż spośród ok. 30 dzieci tylko Davka jest ochrzczona. Kościół katolicki w Mongolii jest dość „świeży”, ale wierzę, że z biegiem czasu będzie on zdobywał coraz większe rzesze wiernych. Dziś do grona wybranych dołączą Ganzorik i Odgondylgier. Dziękuję Panu, że mogę być świadkiem tego wydarzenia, że mogę uczestniczyć w tak ważnym w ich życiu dniu! Mam nadzieję, że Chrzest i Komunia chłopców będzie też miała istotne znaczenie dla innych podopiecznych, że również inni zapragną pójść śladami Chrystusa…
Rano trwają więc przygotowania: sprzątanie, szykowanie ubrań dzieciom, próby śpiewu do jutrzejszej równie wyjątkowej mszy, którą sprawować będziemy w Amgalan. W międzyczasie dzieci oglądają „Jezus Christ super Star!”.
Wieczorem, wszyscy rozemocjonowani jedziemy do katedry. Nie ma z nami ks. Wiktora, szkoda… Byłby dumny ze swoich dzieci widząc ich w tym pięknym dniu! Msza celebrowana przez Biskupa rozpoczyna się procesją. Przyszli nowochrzczeni zajmują pierwsze ławki: dziewczęta ubrane na biało, chłopcy w najlepszych garniturach jakie mieli – w końcu to ich święto!
W ich rękach płoną białe świece… patrzę na tych młodych ludzi z nadzieją, że będą płonęli jak te świece światłem Chrystusa, że będą docierali tam, gdzie tego Światła brakuje!
Po 4 h wracamy do domu, za każdym razem, gdy wracam z jakieś dłuższej wyprawy towarzyszy mi niesamowite uczucie i myśl: „nie ma jak w domu” – Amgalan stało się bowiem moim drugim domem. Radości, gratulacji nie ma końca.

Krótka impreza w kuchni, kolejne zdjęcia. Jakub i Savio (takie imiona przyjęli) już nieco odstresowani wspólnie prowadzą modlitwę przed jedzeniem. Serce mało nie wyskoczy z radości i dumy! Dwóch dorosłych mężczyzn zapragnęło pójść śladami Chrystusa!
Zmęczeni, jednak jakże szczęśliwi udajemy się na spoczynek.

ALLELUJA! JEZUS ŻYJE!

No i mamy Wielkanocny poranek! Jak to bywa w Amgalan – w ferworze przygotowań do uroczystej mszy i obiadu nie było czasu na Wielkanocne śniadanie. Wciągnęłam tosta myśląc o moich najbliższych i życząc im od sercu spokojnych Świąt. W tym dniu msza odprawiona została u nas, głównymi jej „bohaterami” byli Jakub i Savio. Podczas kazania ks. Paul przeprowadził z nimi zabawny, jednak jakże istotny wywiad. Chłopcy podzielili się swoimi doświadczeniami odnośnie tego, kiedy i gdzie usłyszeli o Panu, w jaki sposób Go doświadczyli, czym dla nich osobiście jest Chrzest św., dlaczego wybrali właśnie takie imiona.
Po mszy rozpoczęliśmy wielkie świętowanie! Na stole pojawiła się biedna owca, którą wszyscy się zajadali. Z szacunku do kultury mongolskiej pokusiłyśmy się z Martą o zjedzenie niewielkiej ilości „zupy”.

Z pełnymi brzuchami postanowiliśmy pojechać na salę gimnastyczną (nie ma jak trochę sportu w święta!). Dzieciaki wskoczyły w rolki, my w adidasy i siup! Uśmiechy nie znikały z twarzy, śpiew było słychać wszędzie. Jadąc do Don Bosco widziałam grupki dzieci bawiących się nad rzeką, brudne, zaniedbane, zapewne głodne, bawiące się kawałkiem patyka, chlapiące się wodą. Część naszych dzieci właśnie w ten sposób spędzała wcześniej czas wolny… Gdybym mogła-zgarnęłabym je wszystkie z tych ulic! W mej głowie jawi się kolejna refleksja, jak wielkim darem jest dla nich Savio Children’s Home, dzięki któremu mogą spać w ciepłym miejscu, zjeść normalny posiłek, chodzić do szkoły, dowiedzieć się o Kimś takim, jak Jezus!
Wieczorem odrabiamy lekcje, bowiem poniedziałek jest dniem pracującym, dzieci idą do szkoły. Podczas „słówka na dobranoc” ks. Paul dziekuje nie tylko Savio i Jakubowi, ale również wszystkim, którzy uczestniczyli w tych szczególnych dniach, bo przecież było to Święto nas wszystkich!

Z radosnego Amgalan - Iwi

PS. Ks. Wiktorze i Izo – nie myślcie, że nie pamiętaliśmy o Was w tych dniach!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Po przeczytaniu tekstu, nasuwa mi się ciekawa refleksja.
Wielkanoc, to również w Mongolii radosne święto. Czas Wielkanocny, a także tygodnia poprzedzającego święta i po nich następujące, obrosły w tradycji kościelnej i ludowej w bogatą obrzędowość, co dane było przeżyć Autorce tekstu. Wydarzenia związane z Wielkim Tygodniem, to wzbudzanie szacunku do tradycji i przeżyć związanych z obchodem Świąt Wielkanocnych, wskazanie na wartości duchowe tego święta. Natomiast związek Świąt Wielkanocnych ze zjawiskami zachodzącymi w przyrodzie w okresie wiosennym, uczy wspólnego przeżywania ważnych wydarzeń i umiejętności dostrzegania piękna obyczajów, nie tylko polskich.

Z pozdrowieniami dla Autorki

Czytelniczka