wtorek, 26 maja 2009

między ciszą a ciszą
sprawy się kołyszą
i idą
i płyną
póki nie przeminą (…)



Cisza na moim blogu wywołała niejedne ponaglenie, cobym obudziła się i „skrobnęła co nieco”. Nie była to zwykła cisza. Podczas niej tysiące spraw się „kołysało i nadal kołysze”. Ostatni miesiąc był bogatym w przeróżne nieplanowane, nieprzewidziane i nie zawsze miłe sytuacje.
Począwszy od zerwanych kabli z prądem przez ciężarówkę, która przywiozła nam piach, napięcie w gniazdkach o mocy 400V, dalej upadek jednego z pracowników mongolskiej „firmy energetycznej” (pełen złości, iż źle wykonał pracę, poproszony o korektę - wspiął się na kilkumetrowy słup bez pasa asekuracyjnego), braku Internetu przez ponad 2 tygodnie, pożar w naszym budynku po przyjęcie nowego chłopca, wyjazd 5-dniowy na Gobi, prace w szklarni i obecnie trwające wakacje dzieci.
Nie wierząc w opinię, iż Amgalan jest przeklęte, starałam się patrzeć na te wszystkie sytuacje z nadzieją, że kolejny dzień będzie lepszym, spokojniejszym. Czasem ręce i duch opada na wieść o nowym nieszczęściu… Jednak to wszystko pozwala jeszcze bardziej dostrzec bogactwo, jakim jesteśmy obdarzeni – zdrowie dzieci, radość, która nie znika z ich twarzy, energię tryskającą z ich wnętrza każdego dnia! Każdy gest, uśmiech daje siłę, daje moc, by wstawać i stawiać czoła kolejnym „bad news”, by powtarzać w duchu „dzisiaj będzie dobry dzień”!

Z serdecznym pozdrowieniem dla tych, którzy się upominali o wieści z Amgalan

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Życie daje w skórę niczym bat
Tak czy inaczej, tu czy tam
Ciężki los, tułacze życie
Taki świat…….

Jutro będzie lepiej
Jutro też jest dzień
Nawet jeśli coraz trudniej
budzić się…….


Z serdecznymi pozdrowieniami
Czytelniczka

I życzeniami

Żeby smutków było mało,
by zwątpienia brakowało.