piątek, 12 grudnia 2008


... radosne "Jingle Bells" dobiega z korytarza. To Tumentux ćwiczy na małych organkach! Obok kolorowym flamastrem Sojlo maluje na szybie świętego Mikołaja. Za oknem biało, temperatura -23... Dookoła czuć nadchodzące Święta... Dzieci przygotowały kartki dla darczyńców, by skromnie podziękować za okazaną pomoc.
W Don Bosco School trwają przygotowania do występów artystycznych. Nasze dziewczęta nucą pod nosem piosenkę, którą wykonają 26 grudnia przed wszystkimi uczniami, pracownikami szkoły. Sama nie mogę się doczekać ich występu, kiedy będą mogli wykazać się przed innymi, ujawnić swoje talenty. Wszyscy chodzą podekscytowani, "rozanieleni";)
Przygotowań nie braknie również w naszym domu. Istota Świąt wśród podopiecznych, jak również pracowników jest mało znana, dlatego w dużej mierze chemy się skupić na niej. Piękna choinka, żłóbek, prazenty - to wszystko cieszy - ale świadomość tych symboli jest mierna wśród tutejszych ludzi. Postaramy się więc w ten wyjątkowy czas przybliżyć naszym dzieciom, jak również pracownikom (nie wszyscy są katolikami) ich znaczenie, aby przygotowane Jasełka nie były zwykłym przedstawieniem, teatrzykiem, ale krótką sceną, która nabierze pewnego wymiaru sacrum.
To, co niesamowicie pozytywnie zaskoczyło mnie w tutejszej świątecznej, amgalanowskiej tradycji, to obiad z osobami najbiedniejszymi. Już po raz kolejny nasze dzieci udadzą się do naszych nauboższych sąsiadów mieszkających w jurtach, by zaprosić ich na sobotni obiad świąteczny. Dla mnie jest to piękne świadectwo, że mimo, iż utrzymujemy się z ofiar darczyńców, jesteśmy w stanie podzielić się tym, co mamy z innymi. 27 grudnia nie zabraknie więc nikomu ciepłego posiłku, będą też Jasełka, występy dzieci, gry i zabawy dla najmłodszych, nauboźsi otrzymają również symboliczne prezenty. Następnego dnia spotkamy się w gronie naszych rodaków. Na polską mszę i kolację przyjedzie Pan ambasador z małżonką, niezawodny Cezary, no i nasza trójka.
Dla mnie będą to piersze Święta poza domem... już dziś brakuje mi wspólnego krzątania się w kuchni z mamą, słynnej wigilli w Olsztynie z przyjaciółmi. Moje serce jest więc połowicznie w Polsce - wśród najbliższych, do których tęsknię, za których się modlę! Niech będzie to radosny czas dla wszystkich!



Ktoś miłowany tu przyjdzie Dobre obejmą nas ręce I będą nasze uśmiechy srebrnym błękitem dziecięce.
Ktoś miłowany nam powie: Tęsknotą waszą zakwitnę, Ponad srebrnymi łodziami ujrzycie żagle błękitne. Jakże daleko — daleko fala nas życia poniosła Wszystko się ku nam przybliży: żagle i łodzie, i wiosła.
Wszystko się ku nam przybliży i w zachwyceniu ukaże Dawno zgubione radości, imiona nasze i twarze.
Gwiazdy melodią zaszumią, struny się dźwiękiem rozpędzą. Będziemy sami dźwiękami i tą błękitną kolędą. J. Pietrzycki

1 komentarz:

Kacperek pisze...

"Dobry człowiek jest jak małe światełko. Wędruje poprzez mroki naszego świata i na swojej drodze zapala zgaszone gwiazdy"
Iwonka Ty właśnie jesteś takim Światełkiem!!!!