poniedziałek, 9 lutego 2009

Cagaan Sar coraz bliżej!


Niebawem w tradycji mongolskiej obchodzony będzie Cagaan Sar (Biały Miesiąc), czyli Nowy Rok. Z tego względu postanowiłam zapoznać się nieco bliżej z tradycją tego święta. Zasięgnęłam nieco informacji z Internetu i pomyślałam, że może i Was one zainteresują;) Przechodzę zatem do konkretów!
Od 1989 roku Cagaan Sar uznane zostało za święto państwowe i obchodzi się je przez 3 dni. W tych dniach organizowane są imprezy sportowe, zapasy (niezwykle popularny, tradycyjny sport) i wyścigi konne. Święto to istnieje wg kalendarza księżycowego od przeszło 2000 lat. W tym roku obchodzone będzie 24 lutego. Kalendarz księżycowy opiera się na systemie dwunastki. Rok składa się z 12 miesięcy, co 4 lata dodaje się jeden miesiąc. Dzień również jest dzielony przez 12-tyle, że godzin. Jak podaje Mongolsko-Tybetańska kosmetologia – fundament świata stanowią wzajemnie oddziałujące elementy: żelazo, ziemia, ogień, woda i drzewo. Odpowiadają im następujące kolory: biały, żółty, czerwony, czarny i niebieski. Co dwanaście lat każdy znak powtarza się pod jednym z tych 5 elementów i w ten sposób tworzy 60 letni cykl. Każdy rok, miesiąc i godzina noszą nazwy dwunastu zwierząt: mysz, byk, tygrys, zając, dragon, żmija, koń, owca, małpa, kogut, pies i świnia. Dzień poprzedzający nazywany jest „Bituun” (wigilia), zaś podawane tego dnia dania nazywa się „Bituuleg”.

Choć jeszcze trochę czasu do Cagaan Saru, przygotowania do święta już się rozpoczęły. Rodzina opiekująca się w naszej placówce bydłem, zaprosiła nas wczoraj, byśmy nauczyli się pieczenia specjalnych ciastek, z których powstanie specyficzny kosz na arulle (biały ser). Przy pierwszym podejściu trochę mi nie wyszło, ale jak człowiek nabrał wprawy – szło całkiem nieźle!



Mongolska gościnność


Cagaan Sar dla wszystkich Mongołów stanowi święto rodzinne. Powitanie członków rodziny następuje przed wschodem słońca, następnie młodzież udaje się do najstarszych członków swych rodzin, by się z nimi przywitać. Rytuał ten zwany jest „zolgoch”. Sposób witania się jest bardzo istotny, zawierający niezwykłą symbolikę. Już przed samym wejściem do jurty należy zachować pewne zasady. Zgodnie z tradycją gość powinien przed wejściem do jurty obejść ją jeden lub dwa razy w kierunku słońca na znak, że nie ma złych zamiarów, broń czy nóż zostawić przed wejściem. Nadepnięcie nogą na próg przy wchodzeniu do jurty czy domu uważane jest za brak szacunku. Podczas powitania osoba starsza wyciąga przed siebie otwarte dłonie ku dołowi, młodsza zaś powinna wyciągnąć swoje dłonie otwarte ku górze tak, żeby znalazły się pod łokciami starszej osoby. Przy powitaniu starsze osoby całują młodszą od siebie osobę, dotykając twarzą jej policzka i wciągając głośno nosem powietrze. Zwyczaj ten odnosi się także do gości z zewnątrz. Należy go przyjąć jako oznakę szczególnej życzliwości, potraktowania gościa jak syna. Również na znak szacunku wobec przybysza, gospodarz przed powitaniem go wkłada nakrycie głowy.
Po pozdrowieniach gość zajmuje honorową część jurty, tj. północną. Pozostali mężczyźni siadają po stronie zachodniej, zajmując miejsca od północy ku południowi według stanowiska i wieku - najmłodsi najbliżej wyjścia. Kobiety siadają we wschodniej stronie jurty. Następnie zaczyna się biesiada. Gospodarz podaje gościowi tabakierkę z tabaką do wąchania pytając jak minął stary rok. Tabakierkę swoją podaje prawą ręką, jednocześnie zabierając tabakierkę rozmówcy. Tabakierka niegdyś, jak i dziś stanowi przedmiotem dumy każdego Mongoła, przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. Wykonana jest na ogół ze srebra zdobionego koralami lub z innych szlachetnych kamieni.
Gościna rozpoczyna się od herbaty z mlekiem i solą (suutej caj). Poczęstowanie napojem białego koloru od dawna uważane jest jako wyraz szacunku i czystości uczuć. Sposób podawania herbaty jest również istotny, związany z wyrażanymi uczuciami. Podnosząc herbatę gospodyni na znak szacunku i uważania podaje gościowi czarkę dwoma rękami, gość powinien ją przyjąć także dwiema rękami - tym okazuje szacunek dla gospodarzy i wyraża swoje podziękowanie.
Dość zaskakującą ozdobą Cagaan Sar jest cały zad barani gotowany w całości i podawany na dużym talerzu wraz z łopatką, piszczelami, żebrami długimi i głową, oraz specjalne ciastka ułożone w kilku warstwach obsypane pokrojonym w kawałki nabiałem tzw. „Cagaan Idee” (białe jedzenie). Przed zjedzeniem głównego dania przybysz powinien skosztować z tzw. „Cagaalaga” (gotowany ryż w mleku z rodzynkami i twarogiem lub smażony na maśle z rodzynkami) i z „Cagaan Idee”. Główne danie stanowią przeważnie buzy (pierogi z mięsem gotowane na parze) lub bansz ( małe pierożki podobne do naszych uszek).
Gość goszczony zostaje także kumysem i wódką. Kieliszek należy przyjmować prawą ręką, dotykając jej łokcia lub przedramienia dłonią lewej ręki. Oznacza to poważanie i uprzejmość wyrażoną gestem - bez słów.

Na pożegnanie każdy z gości dostaje jakiś upominek. I tu również warto zwrócić uwagę na sposób przyjmowania, jak i darowania prezentów. Zwyczaj dawania i przyjmowania prezentu dwoma rękami istnieje w Mongolii od bardzo dawna. Ten gest oznacza „proszę albo dziękuję”. Dlatego nie należy dziwić się, kiedy Mongoł otrzymując od nas prezent nie dziękuje słowami, tylko przyjmuje go obydwoma rękami. Tym wyraża słowa podzięki. U Mongołów w uroczystych ceremoniach gość otrzymuje chadak (jedwabna szarfa przeważnie koloru niebieskiego), podawany w obu wyciągniętych przed siebie rękach i czarę napoju białego koloru, to jest mleka czy kumysu. Biały kolor napoju i niebieski chadak symbolizują szczerość i wieczność życzenia.
Przyjmując czarę i chadak obydwoma rękoma, gość powinien prawą ręką przerzucić chadak w ten sposób, żeby odkryty brzeg z symbolicznymi ornamentami był zwrócony ku podającemu, życząc mu w ten sposób wszystkiego najlepszego. Ich treść zmieniała jednak charakter w zależności od celu wizyty.

Gościa żegnają wszyscy domownicy. Pierwszy wychodzi gospodarz.
Tradycja świętowania Cagaan Sar jest wciąż żywa wśród Mongołów, mocno zakorzeniona. Czy poprzez niezwykłą symbolikę nie jest interesująca?! Jak mawia mongolska mądrość narodowa: „Szczęśliwy ten gospodarz przy jurcie którego zawsze stoją konie wędrowców przyjezdnych”. Zatem i my (co prawda nie na koniach, ale samochodem) wybierzemy się drugiego dnia z wizytą do naszych pracowników, którzy mieszkają w jurtach, by zaczerpnąć choć odrobiny jakże bogatej i pięknej mongolskiej tradycji.

11 komentarzy:

Gosia Olkosia pisze...

Najfajniejsze jest to że cię obwąchują na przywitanie. :) dobre. miałam kiedys w klasie kolegę, który wąchał dziewczyny z którymi siedział w ławce. Uważałam że on jest psychiczny. Teraz mysle że pochodził z Mongolii.

r3edss pisze...

Jak by glupota uskrzydlala, to droga Gosiu dzis bylabys ORLICA.
Aby cos pisac o tych co z Mongolii trzeba ich poznac. Pozdro.
Ketiv

Anonimowy pisze...

Gosiu Olkosiu .. jak nie wiesz co piszesz to najlepiej nie pisz wcale. Takiej głupoty o wachaniu na powitanie to nie czytalem od czasu programu wyborczego PO. Wiesz o Mongołach tyle co "singularus porcus" o lataniu. Puknij sie w głowe a koledze co tak wacha powiedz zeby se baranka o ściane walnął z przytupem lub bez. bez pozdrow wiruek

iwi pisze...

Wiurku i Ketiwie-jest mi bardzo przykro, że nie potraficie w sposób kulturalny i taktowny sprostać czyjegoś spojrzenia na Mongołów. Żenujące komentarze...

Anonimowy pisze...

Iwi . po pierwsze primo .. nie Wiurku tylko wirueku.. do drugie primo nie sprostać tylko sprostować czyjeś spojrzenie na dana sprawe :)a po tercjo primo jak ktoś nie wie co pisze to niech nie pisze wogóle.. a tak wogóle fajny blog :)

iwi pisze...

Wirueku!Z całym szacunkiem-dzięki za wszelkie korekty,ale jeśli masz zamiar wyrażać swoje zdanie w sposób,jaki to robisz to mam prośbę-nie odwiedzaj mego bloga, skoro Cię razi!

Anonimowy pisze...

ależ blog mnie nie razi .. fajny jest ... tylko te wąchanie jakos tak na mnie podzialalo .. nosz trzeba byc naprawde gornolotnych lotów zeby w wachanie uwierzyc... co niestety przeklada sie na to ze polska mlodziez na lekcjach z geografii chyba kanapki je a nie sie uczy. Ide se wąchnąć kogoś....

iwi pisze...

Miałam dziś okazję rozmawiać z jendym z naszych pracowników-utwierdził mnie w prawdzie na temat tradycji obwąchiwania gości. Taka tradycja po prostu, kto chce-niech wierzy, kto nie-neich przyjedzie do Mongolii i porozmawia z tymi ludźmi!

Gosia Olkosia pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Anonimowy pisze...

Duza czesc tego tekstu pochodzi z przewodnika "Mongolia" autorstwa Czuchalchuu Cend. Prawa autorskie zabraniaja przepisywania tekstow i podawania ich jako swoje, bo to zwykla kradziez :-/

iwi pisze...

Owszem-część informacji wyczytałam w internecie-chyba po to są one umieszczane, chciałabym jednak zauważyć, iz nie są one dosłownie cytowane, co nie uznaje się za plagiat.