wtorek, 10 marca 2009

"Otwórz okna swego serca i patrz!"


Życie w Amgalan toczy się swoim rytmem. Z nadejściem Nowego Roku rozpoczęła się kalendarzowa wiosna. Jej oznaki można dostrzec za oknem: topniejące lody, coraz cieplejsze promienie słońca. Po długiej zimie nasze pociechy nie mogą znaleźć sobie miejsca na podwórku. Są wszędzie: na dachu altanki, w altance, w piaskownicy, na kontenerze, na dźwigu. Kopią w piłkę, jeżdżą na rowerze, bawią się w chowanego. Nie przeszkadza im fakt, że temperatura nadal minusowa i wieje zimny wiatr! Rozbrykane, umorusane, uśmiechnięte od ucha do ucha każdego dnia coraz bardziej ociągając się zasiadają do lekcji. Tę wspaniałą dziesiątkę (mam na myśli najmniejsze dzieci) urwisów trudno przyprowadzić do pionu. Co jakiś czas stosuję nowe metody, by zaprowadzić ciszę w klasie podczas odrabiania lekcji: stawianie delikwenta w kąt, usadzanie w osobnej klasie, dodatkowe czytanie. Na jak długo skutkuje?! Różnie…

Ze względu na zmianę pogody (ale też czyste zaniedbania) kilka osób choruje. Na nic nasze prośby, groźby, żeby nosiły czapki, szaliki. W odpowiedzi słyszymy: „Bi mongol chun!” (ja jestem Mongołem). I co Wy na to?! Przekona ktoś takiego mądralę?!;).
Dzień mija za dniem. Tak jak pisałam we wcześniejszym poście – nie spoglądam na kalendarz, nie orientuję się, jaki mamy dzień tygodnia. Mój pobyt odmierzany jest tu niepowtarzalnymi sytuacjami, rozmowami, które dają wiele do myślenia, które uczą niesamowicie… Uczą pokory wobec życia, dziękczynienia i docenienia tego, co się otrzymało – rodzinę, prawdziwych przyjaciół, możliwość studiowania. Krótkie, bardzo proste wymiany zdań z naszymi podopiecznych przekierowują moje myślenie.
Osiemnastolatek mówi mi „Iwona – ja chciałbym pójść na studia. Nie chcę być tak jak mój ojciec, który bije rodzinę, pije, ponieważ nie ma pracy. Chce zostać informatykiem, znaleźć pracę”.
Kilka dni temu rozmawiam z Davką, która za rok kończy szkołę średnią. Pytam, co planuje robić dalej. Dziewczyna zwierza mi się: „Bardzo chciałabym pójść na studia, ale moja mama nie chce tego”. Odpowiedź jej nieco mnie zaskakuje. Myślę prostolinijnie: „przecież każdy rodzic chciałby, aby jego dziecko poszło na studia, aby uzyskało wykształcenie”. Tymbardziej Davka – dziewczyna bardzo dojrzała jak na swój wiek, dobra uczennica, opiekująca się młodszymi dziećmi, chętnie niosąca pomoc. Pytam więc: „dlaczego”?! Po chwili słyszę: „Nie jest w stanie utrzymać mnie finansowo”. W głowie robi mi się jaśniej. Wiem, że studia w Mongolii są drogie porównując zarobki tutejszych ludzi. Spora część z nich (większość rodziców naszych podopiecznych) pozostaje bez pracy. Davka kontynuuje: „Iwona sister - życie jest trudne. Cztery lata temu zmarł mój tato. Byliśmy normalną rodziną. Jednego dnia doszło do drobnej sprzeczki między rodzicami. Tato w złości się napił (wcześniej tego w ogóle nie robił). Następnego dnia nie wstał – zawał serca. Mama ma nowego męża”. „Kochasz go?”- pytam. „Nie”… Na sercu robi mi się ciężej. Na co moje słowa „życie jest brutalne, ale czasem piękne”?! Owszem - mogę je powiedzieć ja, która mam rodzinę, przyjaciół, ukończone dwa kierunki, która mam pewność, że jeśli coś się w życiu się nie powiedzie – mogę zwrócić się do rodziców. Takie pociesznie nie ma najmniejszego sensu….
Mniej więcej w takim charakterze pisane są życiorysy naszych dzieci. Mają marzenia, plany, lecz niejednokrotnie życie stawia im opór. Nie mają często nikogo, kto mógłby im pomóc, kto by w nie uwierzył, kto by w nie zainwestował… niektóre z nich opuszczą nasz ośrodek w tym, inne w następnym roku. Jak ich życie się potoczy?! Czy znajdzie się ktoś życzliwy, kto będzie w stanie zaufać choć jednemu z nich, zainwestować w niego, podać pomocną dłoń?!
W głębi serca wierzę, że ich los się odmieni, że powiedzą kiedyś Bogu DZIĘKUJĘ za to, co mam...

nie płacz w liście
nie pisz, że los ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno (…)


Jan Twardowski

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Witam!
Widzę, że otwarły się drzwi SEZAMU, a zatem korzystam z tej furtki i pozwalam sobie na krótki komentarz.
Masz Wolontariuszko Iwono dobre Serduszko. Twoje podejście do dzieci i zrozumienie ich, oraz obraz rozbrykanych brzdąców, opisany w treści jest fantastyczny i taki realistyczny. Najważniejsze jest, by oceniając dzieci pamiętać, jak się postępowało, gdy było się w ich wieku. Cóż wart byłby świat bez tych małych duszków, wokół których kręci się on na nowo, wzbudzając uśmiech.
Wyznając zasadę, że praca jest modlitwą, a kontakt poprzez myśl w trakcie pracy daje chwalebne skutki, życzę powodzenia w pracy misyjnej.
Bywa, że w takich momentach czas zawiesza swój rygorystyczny bieg i nie czuje się zmęczenia.

AKRAZCAMAM

Anonimowy pisze...

cd
do dalszej treści wpisu.
Człowiek wchodzi w świat aby się uczyć, poznawać ludzi i problemy rzeczywistości oraz zdobywać doświadczenie życiowe. Na tej drodze wszystko, co spotyka jest nowe, ciekawe, czasem nieprzyjazne, a nawet bolesne. Najczęściej brnie się na błędach. Najważniejsze, by nie zamykać się na drugiego człowieka. Przychodzi jednak dzień, gdy uporządkuje wszystkie rozterki duchowe i system wartości. Poczuje się szczęśliwy.
Jezus też pochodził z człowieczej rodziny ciężko pracującej, biednej, prześladowanej, mającej tysiące kłopotów.
Czas jest lekiem, czyż nie.

Anonimowy pisze...

Wiary w słońce

Życzę ci odwagi, jaką ma słońce, które codziennie od nowa wschodzi nad wszelką nędzą świata.


Z pozdrowieniami z odległego Kraju dla Bloggerki

Marin

Anonimowy pisze...

"Najważniejsza na drodze duchowej jest odwaga"
- mawiał Ghandi. Tchórzom świat wydaje się złowrogi i niebezpieczny. Szukają oni pozornego bezpieczeństwa w życiu bez wielkich wyzwań i zbroją się po zęby, by ochronić to, co wydaje im się, że posiadają. Tchórze zakładają w końcu kraty w oknach własnego więzienia.

Dla odważnej Wolontariuszki z pozdrowieniem z nad Silnicy
Marin

Anonimowy pisze...

Dobrze, że prawdę w bawełnę obwijają, bo się nie tak łatwo stłucze.
Dzieci zaś są wiecznie szczere, nie wstydzą się prawdy, a my [dorośli] z obawy, by nie wyglądać na zacofanych, gotowi jesteśmy zaprzedać to, co nam najdroższe, chwalimy to, co nas odpycha i potakujemy temu, czego nie rozumiemy.
Pokora otwiera spojrzenie duchowe na wszystkie wartości świata. Ona, która zakłada, że nie ma zasługi, a wszystko jest darem i cudem, powoduje, że człowiek wszystko zdobywa. Pokorny - staje się natychmiast duchowym bogaczem.

Z najserdeczniejszym pozdrowieniem

maj