sobota, 17 stycznia 2009

"Huhhu ha, huhhu ha-nasza zima płata figla!"

Mija kolejny dzień w Amgalan – sobota. Dzień oblany cudownym słońcem, które dodaje energii do pracy. Pogoda w Mongolii jest niesamowita! Mimo mrozu (obecnie najczęściej jest -25 stopni) w dzień święci takie słonko, że wewnątrz budynku ma się wrażenie, iż mamy polski lipiec. To złudzenie zostaje jednak weryfikowane po wyjściu na zewnątrz;).
Miniony tydzień okazał się dość trudnym. Warunki klimatyczne dają nam się konkretnie we znaki i nie możemy być pewni tego, że jutro będzie lepiej… Co i rusz zabierają nam prąd, w związku z czym w błyskawicznym tempie zamarzają rury (albo po prostu je rozsadza). Ksiądz Wiktor wraz z chłopakami podejmują nieraz nocne próby rozmrożenia tychże rur (np. poprzez rozpalanie ogniska w garażu). Problem ten nie omija również naszych samochodów – akumulatory zamarzają… Każdy poranek zaczyna się więc od pytania „czy będziemy mieli jak odwieźć dzieci do szkoły?”. Reasumując, nasz stan „mieszkaniowy” nie wygląda najlepiej. Połowa kuchni jest zamarznięta (jest w niej 1,5 ◦C), przedszkole, budynek dziewcząt, w którym mieszkałam nie nadają się do użytku. Okna pękają, drzwi stawiają opór przed zamknięciem… Przyglądam się temu wszystkiemu i dziwię, że to wszystko jeszcze stoi… Gdy patrzę na stan budynków, myślę sobie „aby do wiosny”… Dla mnie pokrzepiające „byle do wiosny” oznaczać będzie koniec marznięcia, powrót do jednoosobowego pokoju, ale dla naszych dzieci?! Czy w następną zimę będzie szansa tu normalnie funkcjonować, mieszkać?! Czy dziury w ścianach nie będą na tyle wielkie, żeby oprócz mysz nie miały możliwości odwiedzać pokoi inne większe zwierzaki?! Czy dzieci będą mogły wziąć ciepły prysznic, czy w nocy nie będą marzły?! Te i inne pytania martwią, bo przecież to MOJE dzieci… Każdy dzień coraz bardziej zbliża, każda zabawa, wspólne sprzątanie, odrabianie lekcji, przebywanie z nimi pozwalają poznać je jeszcze bardziej, przyjrzeć się im indywidualnie – na co je stać, z czym sobie nie dają rady, na co należy zwracać uwagę. Każde z nich staje się KIMŚ ważnym w moim życiu. Już dziś obawiam się dnia wyjazdu, momentu, kiedy będę musiała powiedzieć im „bajerla, bajerte” (dziękuję, do widzenia). Dobrze, kończę ten osobisty monolog;).
Wspomnę na koniec, że oprócz trudnych sytuacji Nowy Rok przyniósł też pozytywne zmiany. Wspólnie z nauczycielkami udało się zmienić dotychczasowy plan, który był dość mocno zakorzeniony w życie Amgalan i skupiał się głównie na sprzątaniu, nie zaś rozwoju dzieci. Zapewne będzie potrzeba sporo czasu na to, by definitywnie stwierdzić, że plan został wcielony w życie, ale jesteśmy pełni optymizmu. Jak zaznaczałam we wcześniejszym poście – nasza praca – to nie tylko praca dziećmi, ale również edukacja naszych pracowników. Czasem zastanawiamy się na kim należy skupić większą uwagę? W każdym bądź razie udało się wprowadzić stałe zajęcia plastyczne, muzyczne i sportowe, jak również codzienne korepetycje z angielskiego. Mam wielką nadzieję, że reszta pomieszczeń nam nie zamarznie i będziemy mogli realizować nasze zajęcia;).
Druga dobra nowina – doszedł kontener z darami z Polski! Czekaliśmy sporo na niego, aż w końcu dotarł do mroźnej Mongolii! Pragnę podziękować każdej osobie z osobna, która nas wsparła w jakikolwiek sposób – czy to przez darowanie rękawiczek, ubrań, przekazanie pieniędzy na zakup butów, czy też zatroszczenie się o ich zakup. Wielkie dzięki!
„Ile dasz, tyle otrzymasz, czasem z najbardziej niespodziewanej strony”. Paulo Coelho

Pozdrawiam wszystkich odwiedzających bloga i proszę o przesłanie odrobiny ciepła!

2 komentarze:

zuza pisze...

Pozdrawiam najcieplej jak potrafię!! :)
buziaczki :*

tadorotka.wordpress.com pisze...

i ja rowniez.kochnie zlap nas na skypa! moj znajdziesz na rpsie. Zostaw wiadomosc kiedy najlepiej z z Toba porozmawiac. CZekam papa;)