sobota, 22 listopada 2008

Jest taka siła-Miłość prawdziwa!



"Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili" (z ewangelii św. Mateusza).
Dzisiejsza ewangelia wprowadziła mnie w pewną refleksję... Zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy w każdym z naszych dzieci zawsze dostrzegam Chrystusa... Oczywiście-łatwo jest je nazwać Aniołkami, kiedy smacznie śpią, podbiegają, żeby się przytulić czy też bezkonfliktowo wykonują pracę. Ale czy potrafię dostrzec Go szczególnie wtedy w dziecku, gdy jest nieznośne, niecierpliwe, gdy bije innych, gdy doprowadza moją cierpliwość na skraj wytrzymałości?!
Bywają ekstremalne sytuacje... Chociażby wczoraj-oberwałam kamieniem, ponieważ zabrałam piłkę po dwukrotnym upomnieniu, która nieomalże wybiła okna w szkole. Są momenty, kiedy jestem maksymalnie wściekła na nasze pociechy, kiedy mam ochotę "zasadzić kopniaka" takiemu delikwentowi! Jak w przypadku chyba wszystkich dzieci - zachowania naszych podopiecznych nie zawsze są pozytywne. Zaznaczałam wcześniej, że często towarzyszy im agresja, przemoc. Nierzadko ze zbulwersowaniem przyglądam się takim postawom. Wczoraj x.Wiktor podkreślił dość istotny fakt-iż musimy brać pod uwagę ich przeszłość. Wiekszość bowiem z nich pochodzi z rodzin, gdzie byli systematycznie bici "dla zasady" przez rodziców, czy też opiekunów. Poprzez takie doświadczenia nauczyli się przebiegłości, nabyli sprytu, który pozwala im obronić się przed silniejszym osobnikiem. 6-latki są małymi dorosłymi, którzy w wieku 4 lat przeżyli śmierć rodziców, którzy musieli sami walczyć o swój byt na zewnątrz, po wygnaniu z domu przez babcię zanim zostali skierowani do naszej placówki. Mimo młodego wieku przeszli wiele... Doświadczyli sytuacji, które dla nas- europejczyków -wydają się niewyobrażalne. Negatywne emocje, żal, ból, strach przed nocą siedzą w ich wnętrzach uśpione, czając się i wybuchając od czasu do czasu w takich a nie innych zachowaniach. Praca wychowawcza nie jest tu sprawą prostą, nie zawsze owocną. Potrzeba wiele cierpliwości, zrozumienia, ale przede wszystkim serca, aby zrozumaiały, że ich czyny nie zawsze są dobrymi...
Mam jednak świadomość, że jeśli nie my, to kto dostrzerze w nich ludzi wartościowych, mało tego-kto dostrzeże w nich (mimo pejoratywnych zachowań) żywego Boga?!

"W codzienności każda chwila, zwykłe dni są sprawdzianem naszej miłości".

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Zwalasz mnie z nóg swoimi przemyśleniami, Iwonko:) Mam nadzeję, że nic Ci się nie stało od tego oberwania kamieniem:)Ściskam Cię mocno, Twoich małych Jezusków także:)