Minęło trochę czasu… Czasu, w którym zabierałam się do napisania kilku słów przed wyjazdem, ale też czasu, gdy jestem już w Polsce. Wciąż brakuje słów. Nie wiadomo od czego zacząć, gdy pada pytanie: „jak było?”. W głowie i w sercu wciąż „nieuczesane” myśli, wrażenia, które powoli układam, by wytworzyć pewien obraz, a raczej mozaikę tego, co działo się przez te 11 miesięcy.
Na drzwiach makatka mongolska. Na niej jurty, wielbłądy… Za oknem okrzyki dzieci. Co chwilę podchodzę do niego, by poobserwować bawiące się brzdące. Widok jest jednak nieco inny niż z budynku w Amgalan. Patrzę na nie „z góry”, z czwartego piętra bloku w Grajewie. Nie mogę krzyknąć, by zeszły z kontenera, czy aby nie czepiały się bramki na boisku, bo może się przewrócić. To są inne dzieci. Nie moje… Je pilnują mamy, bądź babcie, ubrane są w czyste, kolorowe ubranka, bawią się w piaskownicy ładnymi zabawkami, jeżdżą na kolorowych rowerkach… Odchodzę od okna i patrzę na nierozpakowany plecak. Minął już tydzień… Chyba każdy wolontariusz rozumie to uczucie… Kawałek serca zostało tam, w Mongolii.
Rok trudnej, jednak jakże radosnej i budującej pracy. W sercu dziwna pustka, że cos się zakończyło. „Coś” – przygoda, spotkanie, pewnego rodzaju lekcja? Różnie możnaby było nazywać ten niesamowity czas. Czas, w którym Pan tak wiele pozwolił mi doświadczyć. Czas wypełniony czasem łzami, zwątpieniem, upokorzeniem… Nie to jednak zapisuję w mym sercu! Najdroższe i niedoodebrania są chwile te kojące niezwykle-zwykłe, spędzone z dziećmi, w których nieraz nie trzeba było słów – wystarczył uśmiech, przytulenie.
Za ten niezwykły czas pragnę podziękować przede wszystkim Najwyższemu, że posłał mnie właśnie w to, a nie inne miejsce! Następnie Rodzicom za zaufanie, jakim mnie darzą co do moich pomysłów. Moim Bliskim i Przyjaciołom, którzy przez cały ten czas niezawiedli mnie wspierając „całą wspieraczką”! Salezjańskiemu Ośrodkowi Misyjnemu – za możliwość wyjazdu! Ludziom dobrej woli, którzy wsparli mnie finansowo, którzy organizowali zbiórki na rzecz naszych dzieci. Wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się, że mój wyjazd, pobyt i powrót przebiegł bez większych problemów, łagodniej.
I na koniec – memu Kochanemu za to że Był i że Jest ze mną w tym niezwykłym dla mnie czasie!!!
Za wszystkie cuda, jakie dane mi było przeżyć w tym roku –BOGU NIECH BĘDĄ DZIĘKI!
Z pamięcią w modlitwie – Iwona sister
Błogosławionych świat!
3 lata temu