czwartek, 16 października 2008

Chwile ciszy...


Za oknem 3 stopnie, straszny wiatr i deszcz... pogoda rzekłabym "butelkowa";). W dzień nadal chodzę senna, piję kawę za kawą, bo przecież u nas w najlepsze śpicie!
Oby mój organizm szybko się przestawił!
Dzieciaki są w szkole, mam więc czas na sprawy "biurowe', powysyłanie wiadomości, porządki w kontenerach (niestety długo w nich nie wytrzumuję ze względu na temperaturę), zastanowienie się nad realizacją projektu z Ministerstwa. Ksiądz Wiktor jest obecnie w Polsce, więc mam okazję szlifować angielski z Fr.Paulem-Chińczykiem - który jest dyrektorem naszej placówki.
Od kilku dni nie daje mi spokoju mi pewna sytuacja,z którą mamy do czynienia aktualnie. Otórz w niedzielę jednen z ojców wziął "na widzenie" dziecko. Chłopak ma ok.9 lat. Do dziś go nie odwiózł. Fr.Paul wraz z pracownikiem socjalnym byli u nich w domu, niestety, nikogo nie zastali... Mężczyzna widocznie wywiózł gdzieś dziecko... Do takich sytuacji dochodzi tu dość często. Dzieci niejednokrotnie uciekają z domów i wracają do nas, bo żadne z nich nie chce być bite, głodne. Zapytałam, co możemy zrobić w takiej sytuacji?! Biorąc pod uwagę nasze realia - media by już "huczły" na temat zaginionego dziecka. Niestety nie tutaj...Fr. Paul wyjaśnił mi, że policja tutejsza miernie wywiązuje się ze swoich obowiązków, nazwę potocznie -"olewa" takie sprawy. Nie potrafię tego pojąć, ciągle myślę o naszym Butune,który w mojej pamięci non-stop się śmieje, gania za piłką,chodzi umorusany... Czy nie jest głodny?! Czy ma gdzie spać?! Ciężko uznać coś za normalne, co w rzeczywistości nie jest normalne...

Brak komentarzy: