czwartek, 2 października 2008

...niemożliwe stało się możliwym!

... spojrzałam w górę i uśmiechnęłam się. "Dziękuję"-powiedziałam w myślach. W ręku trzymałam paszport, a w nim widniała wiza wjazdowa do Mongolii... Nie ukrywam, że perypetie związane z jej otrzymaniem wzbudziły we mnie dozę sceptyzmu co do mego wyjazdu... A jednak potrzebna była ta lekcja pokory, zaufania, oddania całej "sprawy wizowej" w ręce Pana. Po tej chwilowej refleksji, ruszyłam z ambasady mongolskiej do naszego ośrodka misyjnego, by dopełnić wszelkich formalności i pożegnać się z pracownikami i wolontariuszami w nim obecnymi. Rok przygotowań minął tak szybko... Równo rok temu przekroczyłam próg Korowodu 20, by jak najlepiej przygotować się do wyjazdu. Czy jestem przygotowana?! Nie wiem.... i chyba żaden z wolontariuszy nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie przed wyjazdem. Wiem, że jestem otwarta na ludzi, których spotkam, na pracę, która zostanie mi powierzona. I pragnę dać z siebie to, co najlepsze, wykorzystać ten czas najlepiej, jak będę potrafiła!
Za 3 dni, o tej porze będę na lotnisku... Stres jest wciąż obecny. Myśli na chwilę obecną skupiają się głównie na pakowaniu, które stanowi nie lada gratkę, ponieważ mogę zabrać tylko 20 kg;(. Będzie trzeba zrezygnować z "koronek i bibelotów" na konto ciepłych gaci;)! Na pewno znajdzie się miejsce na zdjęcia bliskich memu sercu - zabieram Was Kochani ze sobą do krainy Czingis Chana, by wspomnienie o Was ogrzewało mnie wewnętrznie! Już dziś pragnę podziękować Wam za wsparcie i pamięć. Szczególną wdzięczność kieruję w stronę Gulczi i Kasprika,za obecność i słowa otuchy w tym trudnym "organizacyjnie" czasie-jesteście dla mnie wzorami zaufania Panu!
Zatem z łezką w oku rozpoczynam wielkie pakowanie!;)

Brak komentarzy: