niedziela, 12 października 2008

Moja I mongolska msza...

Dziś niedziela. Zwyczajem Savio Children's Home pojechaliśmy do Don Bosko School, gdzie mieści się również katedra. Co niedziela dzieciaki wraz z księdzem jadą tam na mszę św. Eucharystia mongolska niewiele różni się od naszej. To, co pozytywnie mnie zaskoczyło a czego brakuje mi podczas naszych polskich mszy, to zaangażowanie dzieci i młodzieży głównie poprzez śpiew. Niesamowite, jak bardzo mongolczycy są rozśpiewani, w ogóle nie wstydzą się występować, mają bardzo dobre poczucie rytmu. Gdy gdzieś jedziemy, nasze dzieciaki non-stop śpiewają, mają swoją ulubioną piosenkę mongolską (balladę!), której sama powoli się uczę;).
Z racji niedzieli było sporo wolnego czasu, kopałam więc z chłopakami w piłkę (ciężko to nazwać grą), opatrzyłam kilka pociętych paluchów, wrośnięty paznokieć (tego typu skaleczenia to chleb powszedni), z jednym chłopczykiem wykonaliśmy pracę plastyczną. Dzieciaki pomału przekonują się do mnie, ja też coraz bliżej ich poznaję... Mimo tego, że momentami nie dociera do mnie, iż będę tu przez rok, zastanawie mnie jaki on będzie, co wniesie dobrego w moje serce, jak również tych młodych ludzi... Biegnę z dzieciakami do lekcji!pozdrawiam

Brak komentarzy: